sobota, 20 grudnia 2008

Święta - help jorself

maz

Drodzy Państwo wybaczcie ten głupawy ton poprzedniego wpisu, ale od pierwszego śniegu tej zimy dostałam białej gorączki. Tymczasem przechodzę już do relacji z dzisiejszego wieczora. Tuż przed zabłyśnięciem pierwszej gwiazdki w naszej pięcioliniowej kuchni pachniało rybą i pieczonymi jabłkami. Jak wiele radości nam to sprawiło może oddać tylko mój rozlegający się pośród oparów gotowania okrzyk "Boże! Ja chce być kurą domową!!! Ciebie prosimy", "wysłuchaj nas Panie" dopowiadały moje kochane towarzyszki doli i niedoli, podówczas akurat kuchennej.


Na niebie nie zbłysnęła żadna gwiazda, bo chmury, z których jutro na pewno od rana będzie sypał się śliczny bielusi zimny śnieg, zadomowiły się nad Ursynowem. Na stół wjechały wszystkie przysmaki bardziej (jak ryba po grecku) i mniej (pasta twarożkowa z tuńczykiem, wino) tradycyjne. Przypomnieliśmy od czego zaczęła się cała ta historia, dzięki której spotykamy się przy stole, a potem życzenia, szamanko, kolędowanie i tradycyjne już stukanie sąsiadów z góry w rurki kaloryferowe, przywołujące zdaje się nas do ciszy. Postanowiliśmy zaryzykować i śpiewaliśmy dalej, no bo przyznacie sami - pysznie byłoby otworzyć drzwi sąsiadom w asyscie policji i oznajmić, że oto sobie kolędujemy. Szkoda, że jednak nie przyszli.

I fotoreportaż by Aneta Majewska Show :


dzielimy się opłatkiem...

domownicy (tylko Anka się zapodziała gdzieś)


nawet pani Frał przyszła zakolędować



"oj maluśki maluśki kiejby ręęękaaawickaaaaaaa" niosło się przez cały Ursynów...

piątek, 19 grudnia 2008

ŚNIEEEEEEEEEEEEEEEG!!!!!!!

maz

NA URSYNOWIE SYPIE ŚNIEG!!!!!!
MAŁO TEGO! NAWET JUŻ LEŻY!!!!!
BIAŁO BIAŁO NA URSYNÓW MY WAS ZAPRASZAJO !!!!!

PIĘCIOLINII WIADOMO ILE

najpierw sie wytarzamy w sniegu, potem zjemy karpika, potem do parku - sie wytarzamy, potem do domku na śledzika, potem do parku sie wytarzamy, potem do domku na pasztecika i barszczyka, potem do parku się wytarzamy, potem do domku - zjemy coś co musze wymyśleć i zrobić do 20.30, a potem znowu do parku!!!
potem na kope cwela i będziemy sie turlać !!!!

a na koniec sturlam się JA!!! CAŁA NA BIAŁO!!!!

** * ** * * ** *
** ** * * ** * * **** *
* ** * * ** *** ***
* * * *** * *
* * * *** ** * * *
* * * *
* * * * *
* *
*

wtorek, 16 grudnia 2008

spontaniczność

anik

To cecha pożądana w tym zabieganym świecie, zaganianej Warszawie, daleko od przestrzeni, gór, morza. Ale czasem spontaniczność puka do warszawskich drzwi niespodzianie, zjawia się w postaci dwóch mężczyzn, pozwala radośnie spędzić niedzielną noc (choc niektórym z tej spontaniczności miesza się niedziela z sobotą).
Bo nie ma to jak zacząć niedzielę od rozlozenia namiotu przed kosciolem (skrecanie rurek w bialych mexx rekawiczkach po same pachy to sredni pomysl), spedzic w tym namiocie potem ok 2 godz udajac, ze sie wie, o czym sa spedawane w nich ksiazki (jednoczesnie dokonujac cenzury, chocby poprzez usuniecie kisazki: Biblia leczy alergie), wysluchiwac propozycji wspólsprzedawcy coby postarac sie o potomostwo :) A potem - telefon: "spotnanicznie was odwiedzimy.. ale sza! tajemnica!". Bo z okazji ostatniego narodowego swieta (znaczy się 11.11, a nie swieta skrzata 6.12) odbyl sie pokaz filmu o aLasce ;) a dokladnie o niezwyklej wyprawie na McKinley. W roli glownej Klonu. Coz, rola iscie oskarowa, historia na miare Zlotych Lwow, Srebrnych Kaczek, Bursztynowych Komnat i Z Piernika Chatki. Animal Planet, National Geographic i inne wildlife programmes niech sie schowają. I oto w niedzielę ostatnią ten nasz laureat Oskara staje w drzwiach piecioliniowej windy (oczywiscie w towarzystwie niezastąpionego swego impressario, agenta specjalnego i mecenasa Mr Kovy Boss). I choc nie udalo się utrzymac tego w zupelnej tajemnicy, to opadniecie szczęki też bylo (ufff.. obylo się bez protetyka). A potem juz tylko mozna bylo znalezc na ulicy przygodne trojstrunowe gitary i urzadzic Piecioliniowa Noc z Dowcipem (Ani Mazi Mru Mru). Rano zas wszyscy spontanicznie rozeszli sie (tudziez rozjechali) do swoich zajec. Ot, taka spontaniczna niedziela.
Serdecznie polecam :)

niedziela, 7 grudnia 2008

Międzynarodowy Kongres Hodowców Wiewiórek

maz

Pora by odkryć kulisy mej podróży do kraju wina, smierdzących serów i ślimaków na talerzach.
Otóż, mili Państwo, organizatorzy Francuskiego Tygodnia Społecznego zaprosili nas, swoich ubogich braci i siostry w wierze do swojego kraju na kongres chrześcijan. Ale jak się okazało, pod przykrywką debat o tym, czy religia jest szansą czy zagrożeniem dla społeczeństw, odbywał się kongres hodowców wiewiórek... sami zobaczcie...


























poniedziałek, 1 grudnia 2008

Mazelli 2009

maz

Moi mili raczcie wybaczyć mnie te długaśne absencje abstynencje, no ale nic bez powodu się nie dzieje. Powodem owym jest moja podróż do kraju żabich udek, wina i śmierdzących serów. Trzy urocze dni w uroczych okolicznościach czasu, przyrody i osobowości. Miasto Lyon rozkoszowało me oczy pięknymi widokami, które uwieczniałam dzięki wielkoduszności i uprzejmości siostry mej osobistej Alutencji Pierwszej - królowej koloru blond, zakupów w ciuchlandach i bezpośredniej aparycji (czego jej wszystkiego, jako żyję, zazdraszczam).

O Lyonie niejedno jeszcze napiszę. To dla wielbicieli Francji i tego bloga. Panowie zajrzyjcie tu jutro, coś dla Was na pewno się znajdzie. A teraz możecie już zakończyć wnikanie w treść owegoż wpisu. Jeśli jednak z jakichś powodów zajrzycie dalej, to wspomnijcie (moje ulubione) złote słowa z reklamy Tyskiego (niekoniecznie ulubionego) "Ale liczy się wnętrze..."


Drogie Panie tymczasem zapraszam na prezentację nowego kalendarza na rok 2009. Dzięki niemu będziecie mogły podziwiać uroki Lyonu przez 12 miesięcy. Tak jak w przyrodzie - każdy miesiąc inny - tak i nasz kalendarz prezentuje wachlarz widoków - każda z Was znajdzie coś dla siebie. W tym miejscu pragnę podziękować sponsorom - organizatorom Francuskiego Tygodnia Społecznego; Marcie Pejcie - za tytuł kalendarza, wsparcie i szaleństwo na parkiecie; Julce - za możliwość obcowania z osobą urzekająco pod wpływem bożole; Kubie - za pomoc w polowaniach na 'sierpień'; firmie fiok i wspólnicy - za to że dała urlop Kubie; Piotrkowi - za poduszke; Pawłowi - za awanture - nie dziękuję.

Miłe Panie, przed Wami Mazelli 2009:

styczeń



luty



marzec



kwiecień



maj



czerwiec



lipiec



sierpień


wrzesień



październik



listopad



grudzień