poniedziałek, 11 sierpnia 2008

wiatr z północy

Moja szanowna przyjaciółka, co to ją wywiało na Majorkę, mówi o mnie Mary Poppins. Miała ta ekscentryczna guwernantka pewną taką przypadłość, iż kiedy przychodził wiatr z północy coś dziwnego się działo (czy za jej przyczyną? ależ skądże :P). Wydarzenia niezwykłe, historie, które przydarzyć się nie powinny. I dziś chyba zawiał wiatr z północy, bo spotkałam pewnego osobnika płci przeciwnej, którego ze dwa lata już chyba nie widziałam. Z początkiem studiów namieszał mi on nawet trochę w głowie, ale to zamierzchła przeszłość. Lekko się ucieszyłam nawet, bo chyba ze 100 kilo przytył od tamtego czasu (oczywiście nie ja to mówię, tylko jego lekarz... ja w ogóle nie zwracam uwagi na takie "szczegóły"). A ja wciąż szczupła i atrakcyjna. Ale spotkanie to na tyle było niespodziewane i dziwne, że... chyba wieje z północy... co jeszcze sie wydarzy?? Jak myślicie??

anik

2 komentarze:

Ruda pisze...

może lepiej niech się już nic dziwnego nie dzieje, wysarczy, że Maru Popins o 4.50 zrywa się niczym poparzona z łóżka, biegnąc za potrzebą, po czym natychmiast pada z wielkim hukiem na ziemię jak (nomen omen) długa!!! nie wspomnę już o tym, że jej pokojowa towarzyszka, wyrwana ze swojego ostaniego kwadrasa snu, przez te straszliwe odgłosy, o mało nie dostaje zawału!!!

Stadzik pisze...

co racja, to racja.. zaliczylam bardzo bolesny upadek! i przypomnialo mi sie, ze mialam osttanio dodatkowe ubezpieczenie wykupic! och, koniecznie musze to nadrobic!!
kosc ogonowa nadal mnie boli...