sobota, 11 października 2008

dobry Kryzys nie jest zły!

maz

Jesień złota polska, a jakże! Deszcz szeleszczący żółtych liści obsypuje co dzień moją głowę, kiedy to transportuję ją zwiewnie do roboty, którą to rzucić muszę jak najszybciej.
A w naszym pięcioliniowym komjuniti nadejście jesieni, od zarania dziejów, oznajmia nęcącym zapachem ciasto Kryzysowe. Tajemną miksturę przekazała mi mama, a jej moja własna babcia, czyli mamy teściowa. Nadejście sezonu Kryzysowego jest nieprzewidywalne jak co roku, zupełnie jak pękanie lodowca na Alasce na przedwiośniu. I podobnie jak rozłam lodu w odlegej krainie jest przyczyną dziwnych zachowań jej mieszkańców, podobnież Uroczysta Inauguracja Sezonu Kryzysa przyczyniła się do odruchów co najmniej dziwnych.

Tego dnia miałam dokończyć reprodukcję Panoramy Racławickiej na ścianach mego pokoju, jednakże długie wylegiwanie się z racji dnia wolnego od roboty oraz wizyta Anety zainspirowały mnie do spontanicznej zmiany planów na ten dzień. Kiedy Aneta wyjęła z torby pachnące rumiane jabłka poczułam dreszcz emocji godny kury domowej i ku uciesze popiskujących towarzyszek upichciłam Kryzysa. Eventem specjalnym z okazji Uroczystej Inauguracji Sezonu Kryzysa było oglądanie codziennych przygód mieszkańców Cicely w serialu "Przystanek Alaska". Ci, którzy serial znają, wiedzą, że obfituje on w absurdalne i zaskakujące zwroty akcji oraz niebanalne potraktowanie przyziemnych tematów. Wydawało mi się, że dawka 3 odcinków na raz jest znośna dla psychiki moich towarzyszek - jak się jednak okazało....

no nie mam pewności czy to przez ten serial, czy ciasto, czy jesień, czy hormony. W każdym razie Ada i Aneta zainspirowane chyba mieszanką wymienionych tu elementów, najzwyczajniej w świecie... zdemolowały mój pokój... czego dowodem są te oto, drodzy Państwo, fotografie:


1 komentarz:

Ulica Czarodziejów pisze...

"Jeśli muzyka jest drogą do serca, jak to ładnie powiedział Voltaire, to mowa jest drogą do duszy. Żyjąc w milczeniu, żyjesz samotnie"
[Chris "O Poranku" Stevens "Przystanek Alaska"]